środa, 8 stycznia 2014

Rozdział trzeci.

Byłam w tęczowej krainie, zielona trawa a na niej mnóstwo kwiatów. Jestem w raju. Z mojej krainy wyrwał mnie krzyk. Laura.
- Adrianna! O matko, co Ci się stało! - klęczała przy mnie, a w rękach trzymała moją głowę. Patrzyła na mnie z łzami w oczach. - Przez Ciebie kiedyś umrę na zawał wariatko! - uśmiechnęła się, ale wiedziałam że dalej jest przerażona.

Rozglądnęłam się wokół. Dalej znajdowałam się w toalecie, pamiętam wszystko do momentu kiedy z łazienki wyszła Alex. Byłam pewna, że coś jeszcze wydarzyło się w toalecie ale nie pamiętam co. Kim był człowiek z którym była Alex? Kompletna pustka na ten temat w głowie. Powoli z pomocą Laury, udało mi się stanąć na nogi. Przeglądnęłam się w lusterku i zauważyłam że wyglądam jak trup. Byłam blada, cała rozmazana makijażem i do tego moje blond włosy, wyglądały jakbym nie czesała ich przez miesiąc. Super, po prostu super. Przyjaciółka pomogła mi się ogarnąć, i w miarę dobrym stanie udało mi się wyjść do znajomych. Kiedy podchodziłam do stolika, wszystkie oczy skierowane były w moją stronę, popatrzyłam na każdego z kolei przyglądając się czy ktoś doszedł do nas, w czasie mojej nieciekawej wizyty w toalecie. Nikogo nie przybyło, nikogo nie ubyło. Zdałam sobie sprawę, że totalnie wytrzeźwiałam, wow. Usiadłam obok Chrisa.
- yy hej Chris.. - popatrzyłam na niego, i kiedy zauważyłam że mnie słucha, chciałam zapytać skąd poznał się z Johnem. - Która godzina? - stchórzyłam.
- Za dziesięć minut będzie godzina piąta rano. - popatrzyłam na niego z szokiem. O boże, nigdy w życiu nie wracałam do domu o tak późnej porze. Mama pewnie umiera w domu ze strachu o mnie. Przypomniało mi się, że mam wyładowany telefon, pewnie próbowała się do mnie dodzwonić. Ona mnie chyba zabije.
- Niall, odwieziesz mnie do domu? - spytałam akurat jego, bo wiedziałam że jako jedyny nie pił dziś alkoholu. - Proszę. - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Jasne mała, zbieraj się. - posłał mi ten swój szeroki uśmiech, i pokazał szereg białych zębów. Na prawdę był przystojny, zazdroszczę Laurze że go zgarnęła. Stop! O czym ja myślę. Przecież mam już chłopaka, i wcale nie jest taki brzydki. Jest boski. I cały mój.
Nie minęło pięć minut kiedy ja byłam już gotowa, i żegnałam się z pozostałymi. Niall szedł przede mną, kiedy otworzył drzwi i wskazał gestem ręki, żebym wyszła pierwsza. - Panie przodem! - krzyknął, a ja zachichotałam i wyszłam. Poczułam zimny powiew wiatru na twarzy, i zdałam sobie sprawę że już jest rano. Ej Ari, przecież jest już szósta godzina! Zbeształam się w myślach i wsiadłam do samochodu Nialla. On zajął miejsce kierowcy, i ruszył z piskiem opon.
- Wariat! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam że jedzie jak szalony.
- Nie takie rzeczy się robiło! - zaczął się śmiać, i natychmiast zwolnił, kiedy widział na mojej twarzy przerażenie. - Taki żarcik. Jestem niegroźny i nigdy nikogo jeszcze nie zabiłem. - uśmiechnął się patrząc cały czas na ulicę.
- Czy ty coś z Laurą? - to pytanie nie powinno wyjść z moich ust.
- Zazdrosna? - czułam jak się czerwienie, zerknęłam kątem oka na niego i zauważyłam, że szyderczo się uśmiecha.
- Nie. Po prostu to moja przyjaciółka, więc mam prawo wiedzieć takie rzeczy. - uśmiechnęłam się zwycięsko, bo widziałam że nie wie jak mi się odgryźć. - Odpowiedz, albo powiem Laurze, że mnie zgwałciłeś. - Popatrzył na mnie zszokowany, tym co właśnie powiedziałam. - Mam Cię! - krzyknęłam widząc jego zakłopotanie po tym co powiedziałam. On zaczął się śmiać, i zerknął na mnie przez ramię.
- Ok, powiem Ci ale obiecaj że nikomu nie powiesz co jest między mną a Twoją przyjaciółką. - powiedział poważnym głosem, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Obiecuje. - wykonałam gest zamykania ust, i wyrzuciłam za siebie niewidzialny kluczyk.
- Bo wiesz... Laura je..jest - zaczął się jąkać. Mój uśmiech zniknął z twarzy, widząc jakim poważnym tonem  to mówi. - Laura jest w ciąży. - wydukał to z siebie. Zamarłam.
- Słucham? - krzyknęłam, patrząc na niego wzrokiem, który mógł zabić każdego. - Jesteście nieodpowiedzialni! - poprawiłam się na siedzeniu pasażera i skierowałam głowę w stronę okna. Złość się we mnie gotowała. Jak można być tak nieodpowiedzialnym, żeby w wieku 17 lat zajść w ciąże. - Wy jesteście pojebani czy pojebani? - popatrzyłam na niego, czekając na odpowiedź.
- Mam Cię! - Niall zaczął się śmiać, jak małe dziecko z przedszkola. Najpierw patrzyłam na niego z otwartą buzią, nie wiedząc co powiedzieć, a później wybuchłam głośnym śmiechem i oboje nie mogliśmy się opanować przez dłuższą chwilę.
- O mamo, gdybyś tylko widziała swoją minę! - powiedział Niall, przez łzy które spowodowane były zbyt dużą ilością śmiechu.
- Kurwa, jeszcze raz taki numer... a obiecuje, że coś Ci zrobię. - Odpowiedziałam groźnie. - Chcesz żebym dostała zawału? - zapytałam, i popatrzyłam na niego pytająco.
- Eee nie.. Chciałbym żebyś była chrzestną mojego i Laury dziecka. - pogłośnił muzykę w samochodzie, która leciała bardzo cicho. Nawet nie zauważyłam że radio jest włączone.
Na miejscu byliśmy po dwudziestu minutach jazdy. Niall zatrzymał się przy chodniku, z drugiej strony ulicy od mojego domu. Popatrzyłam na niego przyjaźnie.
- Trzeba kiedyś wybrać się na jakiegoś drinka. - Powiedział z uśmiechem.
- Pewnie. - Chwyciłam swoją torebkę i kiedy miałam już wychodzić, odwróciłam się do niego twarzą i powiedziałam. - Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się znacząco, i zamknęłam drzwi. On otworzył okno, i patrzył na mnie pytająco.  - Nie ma sprawy, zostanę chrzestną waszego dziecka. - zaczęłam się śmiać i pomachałam mu, kiedy on odjechał z ulicy.

Stanęłam przed drzwiami domu. Serce waliło mi jak nigdy. Odszukałam kluczyki w mojej torebce, i otworzyłam drzwi. Zdjęłam szybko kurtkę, buty i po chwili weszłam do przedpokoju, kiedy zauważyłam że mamy nie ma na dole, pobiegłam szybko do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, i odwróciłam głowę patrząc na zegarek. O matko siódma piętnaście. Podłączyłam telefon do ładowarki, włączyłam go i ustawiłam budzik na godzinę jedenastą. Tyle snu powinno mi wystarczyć. Przykryłam się kołdrą i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Był całkiem udany, oprócz incydentu z Alex w toalecie. Po głowie, wciąż chodziła mi myśl, kim był ten chłopak. Po chwili zapadłam w głęboki i przyjemny sen.

Rano, a przez "rano" tego dnia miałam na myśli jedenastą godzinę, zadzwonił budzik. Czuję się jakby przejechał po mnie czołg. Usiadłam na łóżku, przetarłam oczy i sięgnęłam po telefon żeby wyłączyć sygnał. Podeszłam do swojej szafy, i poszukałam czegoś odpowiedniego do ubrania. Nie narzekałam na brak ciuchów, bo rzeczy nie mieściły mi się do półek. Znalazłam jakieś czarne rurki, białą bokserkę i lekko neonowy, zielony sweterek. Zabrałam rzeczy i udałam się do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. Kochałam uczucie gorącej wody spływającej po moim ciele. To tak bardzo mnie odprężało. Pod prysznicem spędziłam dobre dwadzieścia minut. Ubrałam ciuchy, wzięłam telefon i udałam się na dół żeby zjeść jakieś śniadanie. Nie jadłam prawie całą noc. Zupełnie zapomniałam o tym, że nie widziałam się jeszcze z mamą od czasu wyjścia wczoraj popołudniu z domu.

-  Cześć mamo. - uśmiechnęłam się do niej, kiedy zobaczyłam że szykuje mi śniadanie. Nic nie odpowiedziała i nie zwracała na mnie żadnej uwagi.  - Mamo, coś nie tak? - zapytałam z przymrużonymi oczyma. - Jesteś na mnie zła? - tak jest zła, po co ja się głupio pytam. - Mamo, przepraszam nie chciałam tak późno wracać. - chciałam ją przytulić, ale zauważyłam że się ode mnie odsuwa.
- Przynajmniej mogłaś zadzwonić! - W końcu coś powiedziała. Jej ton był surowy i widać było zmartwienie na jej twarzy. - Ale oczywiście olałaś mnie, i nawet się nie odezwałaś czy żyjesz. Nie dość się wycierpiałam po śmierci Twojego taty?! Wystarczająco. A ty doprowadzasz mnie do szału kiedy nie wracasz do domu o piątej nad ranem. - Nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
- Przepraszam. Telefon mi się rozładował. - Spuściłam wzrok, i starałam się wstrzymać łzy które napływały mi do oczów. - Tak bardzo Cię przepraszam, mamuś - przytuliłam ją, a ona w końcu odwzajemniła mój uścisk.
- Dobrze kochanie, ale proszę nie rób tego więcej. Kocham Cię i martwię się o Ciebie jak każda matka. -  dała mi całusa w policzek i podała talerz z tostami które dla mnie przygotowała. - Smacznego kochanie. Ja idę do naszej sąsiadki na kawę. Powinnam być za godzinkę w domu. - Chwyciła swoją kurtkę i wyszła z domu, posyłając mi swój śliczny uśmiech.

Wzięłam talerz z jedzeniem, szklankę z sokiem i poszłam do swojego pokoju. Tam włączyłam swoje ulubione piosenki i usiadłam na parapecie, patrząc na miasto i jedząc śniadanie. Wszystko na zewnątrz wydawało się takie spokojne. Niedziela to dzień, kiedy na ulicach jest wyjątkowo cicho. Zjadłam śniadanie, umyłam zęby, spięłam włosy w wysokiego koka i chwyciłam jedną z książek, którą ostatnio zaczęłam czytać. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Laury.
- Cześć mała, wyspałaś się już. - powiedziałam żartobliwie, wiedząc że wróciła później ode mnie do domu i pewnie teraz była na niezłym kacu. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a w słuchawce było tylko słychać szloch. - Laura. Co się stało?! Halo, słyszysz mnie?! - krzyczałam z przerażenia do telefonu.
- Ari.. Ni.. Niall miał wy.. wypadek. - usłyszałam głośny płacz. Łzy popłynęły mi strumieniem, kiedy dotarło do mnie, co właśnie powiedziała moja przyjaciółka.

____________________________________________________________

Dobry wieczór kochani, no i pojawił się rozdział trzeci. Przepraszam za opóźnienie, miał pojawić się wczoraj ale miałam trochę zabiegane dni. Dziś zabieram się za pisanie czwartego rozdziału i pewnie dodam go za dwa dni czyli w okolicach soboty. Zaglądajcie wcześniej, bo może uda mi się dodać przed czasem.

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I WYRAŻANIA SWOJEGO ZDANIA NA TEN TEMAT W KOMENTARZACH NIŻEJ. potrzebuje motywacji do dalszego pisania.

MIAŁABYM DO WAS JESZCZE JEDNĄ PROŚBĘ, GDYBYŚCIE MOGLI UDOSTĘPNIĆ LINK DO MOJEGO FAN FICTION NA SWOICH TWITTERACH, ASKACH, FACEBOOKACH BYŁABYM BARDZO WDZIĘCZNA. ♥

kocham was, i dobranoc ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz